środa, 4 lutego 2015
True School w polskim wydaniu
Rap dzieli się zazwyczaj na trzy szkoły. Pierwsza z nich to tak zwana stara szkoła, oldschool. Dominują w niej stosunkowo proste, ale za to bardzo agresywne teksty. Muzyka nie jest specjalnie wyszukana i czasami po prostu pojawia się dudnienie. Tutaj czasami mamy też różne wokale śpiewających refreny pań. Nowa szkoła to z kolei rap uciekający w kierunku muzyki pop. Może tu się pojawić solówka na gitarze, raper sam próbuje śpiewać, zwykle z opłakanym efektem, a teksty potrafią naśladować przeboje Justina Biebera. Dobrym przykładem jest tutaj chociażby Kanye West. Jest też jeszcze tru(e) school, tak zwana szkoła prawdziwa. Jej przedstawicielem jest właśnie Dudek.
Rap powstawał na samym początku jako chęć artystycznego wyrażenia się przez ludzi ulicy. Nie żadnych gangsterów czy przestępców. Biedne chłopaki chciały pokazać, że mają coś w głowie i chcą to wyrazić. Wierzyli i dalej wierzą w siłę słowa. I to wcale nie prostego słowa, w którym „nigga” rymuje się ze wszystkim. Tru school to poeci ulicy, róże, które wyrosły wśród betonowych płyt, jak sami określali siebie w najważniejszych utworach tego nurtu. Na płycie Dudka poznajemy właśnie takich ludzi, którzy realnie mają codo powiedzenia i chcą to zrobić w artystyczny sposób.
wtorek, 3 lutego 2015
Przegląd inspiracji Diany Krall
Wallflower t tytuł najbardziej ukochanej piosenki wszechczasów dla Diany Krall. Wykonywał go jako pierwszy Bob Dylan i Krall postanowiła także spróbować swoich sił na tym polu. W oryginale artysta grał na gitarze i harmonii, ona jest wybitną pianistką i tę część swojego talentu także włożyła w klasyczny utwór, by nadać mu nowej, własnej jakości.
Całe wydawnictwo to zestaw piosenek, które na różnych punktach kariery, albo tak jak w przypadku Wallflower, przez całą karierę miały wpływ na twórczą działalność artystki. Czasami są to przeboje bardziej statyczne i melancholijne, kiedy indziej są przepełnione energią i porywają do tańca. Najważniejsze jest jednak to, że są stworzone od zera na nowo i do tego bardzo mocno zmienił się ich wydźwięk.
Diana Krall jest śpiewaczką i pianistką jazzową, co często ostro kontrastuje z repertuarem, jaki wybrała na tę płytę. Niektórzy z coverowanych artystów nawet jasno określali się jako osoby nieprzepadające za jej stylem muzycznym, ale nie da się ukryć, że nowe spojrzenie na ich utwory jest na pewno ciekawe i nawet jeśli pozostaniemy przy zdaniu, że zawsze najlepsze są nieśmiertelne oryginały, to będziemy w stanie docenić wartość dodaną zaproponowaną przez artystkę.
Elektronika i smyczki
Natalia Kukulska bardzo zmieniła swój repertuar w ostatnich latach. Ze względu na męża bardzo mocno posunęła się w kierunku muzyki elektronicznej, chociaż cały czas jej twórczość należy klasyfikować jako czysty pop i na pewno nie można doszukiwać się tam czegoś więcej. Głos pozostał ten sam, a instrumentarium to pewnie dość materiału na niejedną pracę doktorską z teorii muzyki. Co ciekawe, bardzo często pojawiają się tutaj nie tylko instrumenty syntetyzowane przez specjalne urządzenia elektroniczne, ale także instrumenty jak najbardziej naturalne i do tego nierzadko wyjątkowo nietypowe, jak na środowisko muzyki elektronicznej.
Ten album muzyczny to jednak coś znacznie bardziej interesującego, niż tylko pop w klimatach elektronicznych. Część utworów zostało bowiem nagranych podwójnie. Pierwsza wersja to elektronika charakterystyczna dla całej płyty. Druga wersja została nagrana na żywo razem z udziałem znakomitego kwartetu smyczkowego zastępującego wszystkie elektroniczne dźwięki w piosenkach. I był to strzał w dziesiątkę. Z wydawnictwa dla niewielkiej grupy ludzi lubiących dziwne klimaty elektroniczne, płyta stała się propozycją dla bardzo szerokiego grona melomanów i miłośników jazzu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)