piątek, 27 marca 2015

Piasek, Holendrzy i... najnowsza historia polskiej piosenki


Andrzej Piaseczny, znany też jako Piasek, to artysta, który już wiele lat temu zdobył sobie uznanie fanów. Co więcej, ostatnie kilka lat to okres swego rodzaju renesansu jego popularności, Piaska odkrywają bowiem kolejne pokolenia zachwycone jego przenikliwością, serdecznością, ciepłem oraz wrażliwością. Najnowszy album artysty zatytułowany „Kalejdoskop” może powtórzyć sukces wcześniejszych wydawnictw, a niebanalny pomysł na jego realizację sprawia, że jest on w stanie zainteresować swoją zawartością nawet te osoby, które nigdy nie uznawały się za fanów Piasecznego.
Już na wstępie warto podkreślić, że Piasek poprosił o pomoc w realizacji albumu muzyków z The Metropole Orkest – holenderskiej orkiestry uważanej za jedną z najciekawszych orkiestr towarzyszących wykonawcom muzyki rozrywkowej. Oprawa muzyczna nie jest jednak wcale jedynym przyjemnym zaskoczeniem, nie mniej istotne wydaje się bowiem i to, że same kompozycje mogą zachwycić nawet osoby o najbardziej wyszukanych gustach. Kto nie chciałby bowiem usłyszeć, jak brzmią w wykonaniu Piasecznego utwory pierwotnie wykonywane przez Nosowską, Myslovitz oraz Bartoszewicz?

środa, 18 marca 2015

Mroczny spacer po nocnym Londynie


The Prodigy to zespół o ugruntowanej pozycji na rynku, nie można jednak nie dostrzec tego, że jego ostatnie albumy studyjne nie cieszyły się aż tak dużą popularnością, jak wcześniejsze produkcje. Fani zarzucali muzykom odejście od tego, co ich charakteryzowało i naśladownictwo, a więc znaczące obniżenie poprzeczki, a i krytycy muzyczni nie byli zachwyceni, brakowało im bowiem zadziorności, która sprawiła, że The Prodigy wybił się na tle dziesiątek niemal takich samych zespołów. Nawet osoby podchodzące do nowego albumu z dużą dozą sceptycyzmu już choćby po to, aby się nie rozczarować, nie powinny być jednak zawiedzione – wydany w 2015 roku album „The Day Is My Enemy” to powrót zespołu w naprawdę dobrym stylu.
Płyta to swego to swego rodzaju przewodnik po nocnym życiu Londynu, mylą się jednak osoby, które w czternastu kolejnych utworach oczekują relacji z pełnych dobrej zabawy imprez. Emocją, która zwraca na siebie uwagę na tym krążku jest przede wszystkim gniew i to on dominuje w każdym dźwięku. Płycie można zarzucać pewien brak różnorodności, ostrość i wyrazistość sprawia jednak, że album nie musi bać się krytyki.

wtorek, 17 marca 2015

Marina po życiowym zakręcie


Marina Diamiandis znana lepiej jako Marina and The Diamonds uznała najwyraźniej, że jej publiczność wystarczająco długo czekała na nowy album. 2015 rok przyniósł więc niemały prezent dla osób, które zachwyciły się wcześniejszymi albumami artystki. Poprzednie wydawnictwo ukazało się w roku 2012, uzasadnione było więc oczekiwanie dość radykalnych zmian. Rzeczywiście, zmiany te nastąpiły, dotyczą przy tym nie tylko muzyki, ale i życia samej Mariny.
Osoby zakochane w alter ego artystki, jakim była niewątpliwie Electra Heart z jej ostatniego albumu, mogą być nieco zawiedzione. W nowym albumie „Froot” nie ma już po niej śladu, a Marina wcale nie jest przekonana, czy Electra kiedykolwiek wróci. Na tym nie kończą się nowości, album różni się bowiem od pozostałych zarówno brzmieniem, jak tym, co oferuje jego warstwa tekstowa. To płyta bardzo intymna, w której wokalistka rozstaje się z przeszłością, dokonuje podsumowania tego, co się nie udało, mówi o swoich błędach, a jednocześnie nie wstydzi się przyznać do tego, że jest szczęśliwa. Co ciekawe, jeden z dwunastu utworów została zainspirowany pobytem w Polsce.