Jeśli do śpiewania bierze się zawodowa aktorka, zazwyczaj nie możemy liczyć na zbyt wiele. Cały projekt najczęściej wygląda tak, że artystka albo dostaje listę piosenek do wyboru i któreś z nich zaśpiewa, by album układał się w jakąś całość, albo po prostu przychodzi do producenta ze zbiorem piosenek, które jej dobrze wychodzą i potem taka papka trafia do tłoczni i do naszych słuchawek.
W przypadku Stanisławy Celińskiej, okrzykniętej polską Cesarią Evorą, sytuacja prezentuje się zgoła inaczej. Wszystkie piosenki, które słyszymy na płycie, powstały może i bez jej udziału, ale każda z nich była komponowana właśnie pod jedną wokalistkę. Nie ma szans, by mógł je wykonywać ktoś inny i by dalej były tak samo doniosłe i prawdziwe.
Największą siłą artystki jest jej niesamowity głos, któremu czasami towarzyszy też zespół południowoamerykański, dodatkowo dodający autentyczności jej dziełom. Z każdą nutą i z każdą sylabą jesteśmy coraz bardziej pochłaniani przez ten świat pięknego dźwięku, jaki artystka prezentuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz