poniedziałek, 30 maja 2016

Maleńczuk zdradza śpiew

Czego można spodziewać się, sięgając po płytę Maleńczuka? Jeśli wziąć pod uwagę jego wcześniejsze dokonania, że zaskoczy nas nutą sarkazmu, dystansu do świata, głębokością tekstów, dużą dawką jego charakterystycznego głosu. Jednak w tej płycie wszystko jest inne. No może oprócz sarkazmu, którym ocieka wręcz cała płyta. Czy taka jego dawka jednak nie przelewa czary atrakcyjności. Tu zdania mogą by podzielone.

Na pewno ogromnym zaskoczeniem jest fakt, że Maleńczuk pozwala nam się tu odkryć w zupełnie nowej roli. Akustyczny bluses, hard rock, metal, pop rock, elektronika- żadnego z tych stylów, w których dał się poznać, na tej płycie nie usłyszymy. Usłyszymy za to jazz. Jazz, w który zaangażował się całym sobą. Bo nie tylko można usłyszeć, jak śpiewa, ale też, jak gra.

Ci, co kochają jego głos, będą zawiedzeni. Jest go mało. A już jak na lekarstwo tej charakterystycznej dla niego tonacji. Znacznie więcej za to gra...na saksofonie. Ba! Nawet pochwalił się na płycie solówką. Jak mu wyszło? Dla mnie Ok. Ale nie taki Maleńczuk mi odpowiada. Wolę, jak chrypie na scenie, gdy nadaje śpiewanym słowom nowy wymiar, płynący z nieprzeciętnej osobowości.

Jazz for Idiots to płyta pomiędzy ambitnym graniem, a komercją. Ale dość dobrze wyważona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz