„Ghost Stories”, poprzednie wydawnictwo tej brytyjskiej formacji, zostało odebrane w sposób entuzjastyczny i fani byli niezwykle podekscytowani, kiedy pojawiły się przecieki o nadchodzącym wielkimi krokami kolejnym albumie Coldplay. Nie trzeba było długo czekać, ponieważ niecałe 18 miesięcy po poprzednim wielkim sukcesie pojawił się kolejny, zatytułowany „A Head Full of Dreams”.
Już od jakiegoś czasu możemy cieszyć się singlem zapowiadającym cały album, czyli „Adventure of a Lifetime”. Jego odbiór nie był aż tak jednogłośnie pozytywny, ale pokazał, że najnowszy krążek kwartetu będzie równie energetyczny, co poprzednie wydawnictwo, a do tego zapowiadał pojawienie się na nim całej plejady gwiazd. Ta obietnica jak najbardziej spełniona, gdyż gościnnie można tutaj usłyszeć miedzy innymi Beyonce oraz Merry Clayton. To oczywiście tylko dwa pierwsze z brzegu nazwiska, bo sław jest tutaj znacznie więcej.
Istotną informacją jest również to, że w tej chwili nie trwają prace nad kolejna płytą, co jest informacja jednej strony złą, ale z drugiej strony, jest to zapowiedź wielkiego tournee, na które panowie wybierają się już z początkiem 2016 roku. Wszystkie miasta koncertowe nie zostały jeszcze ustalone, więc można mieć nadzieję.
Płyta z pewnością umili długie zimowe wieczory i przyda się na karnawałowe imprezy!
wtorek, 29 grudnia 2015
czwartek, 10 grudnia 2015
Regge Popek
Gang Albanii to prawdziwy ewenement na polskiej scenie muzycznej. Jego pojawienie się przypomniało schowane gdzieś w odmętach pamięci starszych słuchaczy rapu przeboje Nagłego Ataku Spawacza, ale porównywanie ich do tej formacji byłoby tak naprawdę pomysłem bardzo nietrafionym. NAS był bowiem grupką przyjaciół, którzy chcieli wykrzyczeć najbardziej szalone i obrazoburcze pomysły, jakie im się po głowach kołatały. Gang Albanii to osoby doświadczone na scenie rapowej, ludzie z prawdziwymi sukcesami, którzy kiedyś robili naprawdę dobre rzeczy. Nie jest to bynajmniej sugestia, że „Królowie życia” to coś niedobrego. Wręcz przeciwnie, ale jest to zabawa stylami oraz dało idący eksperyment, który w pewnym momencie wymknął się chyba trochę spod kontroli.
Niezależnie od wszystkie dookoła wydawnictwa, sama muzyka jest zaskakująco dobra, a w tym wypadku dodatkowo dostajemy krążek z nowymi aranżacjami wykonanymi w stylistyce reggae/alternative. Warto podkreślić, że udział w przedsięwzięciu biorą prawdziwe instrumenty muzyczne, co na takich płytach jest nie tyle rzadkością, co zwyczajnie ewenementem. Lider formacji, Popek, znany jest jednak ze swojego zamiłowania do eksperymentów muzycznych, więc aż tak strasznie zdziwieni być nie możemy. Warto posłuchać!
Niezależnie od wszystkie dookoła wydawnictwa, sama muzyka jest zaskakująco dobra, a w tym wypadku dodatkowo dostajemy krążek z nowymi aranżacjami wykonanymi w stylistyce reggae/alternative. Warto podkreślić, że udział w przedsięwzięciu biorą prawdziwe instrumenty muzyczne, co na takich płytach jest nie tyle rzadkością, co zwyczajnie ewenementem. Lider formacji, Popek, znany jest jednak ze swojego zamiłowania do eksperymentów muzycznych, więc aż tak strasznie zdziwieni być nie możemy. Warto posłuchać!
wtorek, 24 listopada 2015
Muzyka łączy świat
„Muzyka czterech stron świata. Volume 2” to kolejne muzyczne przedsięwzięcie Polskiego Radia.
Krążek zawiera utwory znanych, lubianych i cenionych artystów. Są to: Justyna Steczkowska, Martina M., Dorota Miśkiewicz, Maria Sadowska, Krystyna Stańko oraz Cesaria Evora.
Bohaterkami albumu są kobiety. Muzyka także kobieca, przesycona delikatnością, subtelnością, wręcz nieuchwytna.
Na krążku znalazły się utwory znane, lubione i cenione. Są to piosenki, które poza piękną muzyką, wypełnione zostały wymownym tekstem. Nie bez znaczenia jest także muzyczna interpretacja tekstów – autorki starają się uwypuklić najważniejsze elementy każdego dzieła, mobilizując tym samym odbiorcę do głębszej analizy sensu.
Słowa proste i jednocześnie bardzo wymowne.
Każda wokalistka ma własny styl, własny sposób postrzegania świata i jego interpretacji. Różnice widoczne są w muzyce, aczkolwiek jest coś, co łączy wszystkie kobiety, różniące się nie tylko preferencjami i stylem muzycznym, ale także wiekiem. Każda z nich pragnie zmobilizować odbiorcę do pozytywnego spojrzenia na świat, umiejętności czerpania radości z rzeczy małych i błahych.
Krążek zawiera utwory znanych, lubianych i cenionych artystów. Są to: Justyna Steczkowska, Martina M., Dorota Miśkiewicz, Maria Sadowska, Krystyna Stańko oraz Cesaria Evora.
Bohaterkami albumu są kobiety. Muzyka także kobieca, przesycona delikatnością, subtelnością, wręcz nieuchwytna.
Na krążku znalazły się utwory znane, lubione i cenione. Są to piosenki, które poza piękną muzyką, wypełnione zostały wymownym tekstem. Nie bez znaczenia jest także muzyczna interpretacja tekstów – autorki starają się uwypuklić najważniejsze elementy każdego dzieła, mobilizując tym samym odbiorcę do głębszej analizy sensu.
Słowa proste i jednocześnie bardzo wymowne.
Każda wokalistka ma własny styl, własny sposób postrzegania świata i jego interpretacji. Różnice widoczne są w muzyce, aczkolwiek jest coś, co łączy wszystkie kobiety, różniące się nie tylko preferencjami i stylem muzycznym, ale także wiekiem. Każda z nich pragnie zmobilizować odbiorcę do pozytywnego spojrzenia na świat, umiejętności czerpania radości z rzeczy małych i błahych.
środa, 11 listopada 2015
Bursztynowa Iza
Izabela Trojanowska to wokalistka, która urzeka pięknym głosem i niezwykłą interpretacją wykonywanych utworów.
Godnym uwagi i polecenia krążkiem jest „The Very Best Of Izabela Trojanowska”. Album ukazał się z serii „Bursztynowa kolekcja Empik”. Znaleźć tu można największe i najpiękniejsze hity artystki.
Izabela Trojanowska na muzycznej scenie czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Można się było o tym przekonać wielokrotnie. Piękny, czysty głos, nietuzinkowa uroda i wyjątkowa charyzma to główne cechy, dzięki którym artystka stała się ulubienicą milionów ludzi.
Na krążku znalazły się największe przeboje, które artystka nagrała solo, m.in. „Czego dziś chcę”, „Więcej niż życie”, „Karmazynowa noc” itp.
Utwory miłe, lekkie i przyjemne. Łatwo wpadają w ucho, są dźwięczne i kojące jednocześnie.
Mimo upływu lat wciąż cieszą się popularnością.
Na uwagę zasługuje także strona tekstowa, która w zamyśle miała stanowić optymistyczną interpretację świata i życia. Nietrudno zauważyć jednak głębszy sens utworów, swoiste drugie dno.
Wokalistka stara się zmobilizować odbiorców do refleksji i przemyśleń, zapewniając im jednocześnie optymalną dawkę rozrywki i zabawy.
Godnym uwagi i polecenia krążkiem jest „The Very Best Of Izabela Trojanowska”. Album ukazał się z serii „Bursztynowa kolekcja Empik”. Znaleźć tu można największe i najpiękniejsze hity artystki.
Izabela Trojanowska na muzycznej scenie czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Można się było o tym przekonać wielokrotnie. Piękny, czysty głos, nietuzinkowa uroda i wyjątkowa charyzma to główne cechy, dzięki którym artystka stała się ulubienicą milionów ludzi.
Na krążku znalazły się największe przeboje, które artystka nagrała solo, m.in. „Czego dziś chcę”, „Więcej niż życie”, „Karmazynowa noc” itp.
Utwory miłe, lekkie i przyjemne. Łatwo wpadają w ucho, są dźwięczne i kojące jednocześnie.
Mimo upływu lat wciąż cieszą się popularnością.
Na uwagę zasługuje także strona tekstowa, która w zamyśle miała stanowić optymistyczną interpretację świata i życia. Nietrudno zauważyć jednak głębszy sens utworów, swoiste drugie dno.
Wokalistka stara się zmobilizować odbiorców do refleksji i przemyśleń, zapewniając im jednocześnie optymalną dawkę rozrywki i zabawy.
piątek, 23 października 2015
Sentymentalnie i lirycznie z Celińską
Jeśli do śpiewania bierze się zawodowa aktorka, zazwyczaj nie możemy liczyć na zbyt wiele. Cały projekt najczęściej wygląda tak, że artystka albo dostaje listę piosenek do wyboru i któreś z nich zaśpiewa, by album układał się w jakąś całość, albo po prostu przychodzi do producenta ze zbiorem piosenek, które jej dobrze wychodzą i potem taka papka trafia do tłoczni i do naszych słuchawek.
W przypadku Stanisławy Celińskiej, okrzykniętej polską Cesarią Evorą, sytuacja prezentuje się zgoła inaczej. Wszystkie piosenki, które słyszymy na płycie, powstały może i bez jej udziału, ale każda z nich była komponowana właśnie pod jedną wokalistkę. Nie ma szans, by mógł je wykonywać ktoś inny i by dalej były tak samo doniosłe i prawdziwe.
Największą siłą artystki jest jej niesamowity głos, któremu czasami towarzyszy też zespół południowoamerykański, dodatkowo dodający autentyczności jej dziełom. Z każdą nutą i z każdą sylabą jesteśmy coraz bardziej pochłaniani przez ten świat pięknego dźwięku, jaki artystka prezentuje.
W przypadku Stanisławy Celińskiej, okrzykniętej polską Cesarią Evorą, sytuacja prezentuje się zgoła inaczej. Wszystkie piosenki, które słyszymy na płycie, powstały może i bez jej udziału, ale każda z nich była komponowana właśnie pod jedną wokalistkę. Nie ma szans, by mógł je wykonywać ktoś inny i by dalej były tak samo doniosłe i prawdziwe.
Największą siłą artystki jest jej niesamowity głos, któremu czasami towarzyszy też zespół południowoamerykański, dodatkowo dodający autentyczności jej dziełom. Z każdą nutą i z każdą sylabą jesteśmy coraz bardziej pochłaniani przez ten świat pięknego dźwięku, jaki artystka prezentuje.
środa, 14 października 2015
Świętujemy, tańcujemy z Boney M!
Dla wielu słuchaczy, zwłaszcza tych młodszych, Boney M. może być symbolem dość sporego obciachu. Nie można się temu dziwić i tym bardziej nie za bardzo należy krytykować taką postawę młodych ludzi. W końcu pierwsze piosenki zespołu powstawały lata temu. Konkretnie – 40 lat temu.
Tak, to już ponad czterdzieści lat od dnia, kiedy po raz pierwszy zespół zagrał na scenie publicznej, a jego piosenki ruszyły w fale eteru. Prezentowane wydanie jest przeglądem dokonań zespołu przez te cztery długie dekady. Równocześnie, jest to także zapis tego, jak zmieniał się świat, bo chociaż u nas znane są szerzej raczej starsze i klasyczne piosenki formacji, to na tym trójpłytowym wydaniu pojawia się bardzo wiele mniejszych i większych przebojów, które starały się iść duchem czasu.
Pomysł ciekawy, czasami bardziej udany, czasami trochę mniej udany, ale dzięki temu po to rocznicowe wydanie na pewno mogą sięgnąć także osoby, dla których Boney M. nie było ani muzyką młodości, ani nawet czymś, do czego chcieliby za bardzo wracać.
Płyta, która przyda się w karnawale!
Tak, to już ponad czterdzieści lat od dnia, kiedy po raz pierwszy zespół zagrał na scenie publicznej, a jego piosenki ruszyły w fale eteru. Prezentowane wydanie jest przeglądem dokonań zespołu przez te cztery długie dekady. Równocześnie, jest to także zapis tego, jak zmieniał się świat, bo chociaż u nas znane są szerzej raczej starsze i klasyczne piosenki formacji, to na tym trójpłytowym wydaniu pojawia się bardzo wiele mniejszych i większych przebojów, które starały się iść duchem czasu.
Pomysł ciekawy, czasami bardziej udany, czasami trochę mniej udany, ale dzięki temu po to rocznicowe wydanie na pewno mogą sięgnąć także osoby, dla których Boney M. nie było ani muzyką młodości, ani nawet czymś, do czego chcieliby za bardzo wracać.
Płyta, która przyda się w karnawale!
środa, 7 października 2015
A-ha, a-ha - dobra nuta!
Niektóre zespoły muzyczne pod wpływem chwili, impulsu czy określonych wydarzeń decydują się zakończyć swoją karierę. Wśród nich nie brakuje jednak i takich, które po dłuższym lub krótszym przemyśleniu dochodzą do wniosku, że nie było to najlepsza decyzja. Tak właśnie postąpił norweski zespół A – ha. Dzięki temu dzisiaj możemy cieszyć się ich kolejną płytą, która tym razem nosi tytuł „Cast In Steel”.
„Cast in Steel” to album, który dostarcza nam najwyższych doznań muzycznych. Uwagę przykuwa tutaj niezwykłe melodyjność, która niestety spotykana jest coraz rzadziej. Widać, że muzycy naprawdę przyłożyli się do swojego nowego dzieła. Każdy dźwięk dopracowany jest w najmniejszym szczególe. Nie słychać tutaj nawet przez chwilę wahania czy niezdecydowania. Norweskie trio przez całą płytę idzie jak burza, dając nam niezapomniane wrażenia muzyczne.
Płyta ukazała się 4 września 2015 roku. Jest więc na rynku absolutną nowością. Pewnie jeszcze nie wszyscy mieli okazję się z nią zapoznać. Mnie było to na szczęście dane. Nie żałuję wydanych na płytę pieniędzy. Dawno nikt nie dostarczył mi takich wrażeń muzycznych, jak właśnie norweski zespół A – ha! Szukasz doskonałej płyty, postaw właśnie na „Cast in Steel”.
„Cast in Steel” to album, który dostarcza nam najwyższych doznań muzycznych. Uwagę przykuwa tutaj niezwykłe melodyjność, która niestety spotykana jest coraz rzadziej. Widać, że muzycy naprawdę przyłożyli się do swojego nowego dzieła. Każdy dźwięk dopracowany jest w najmniejszym szczególe. Nie słychać tutaj nawet przez chwilę wahania czy niezdecydowania. Norweskie trio przez całą płytę idzie jak burza, dając nam niezapomniane wrażenia muzyczne.
Płyta ukazała się 4 września 2015 roku. Jest więc na rynku absolutną nowością. Pewnie jeszcze nie wszyscy mieli okazję się z nią zapoznać. Mnie było to na szczęście dane. Nie żałuję wydanych na płytę pieniędzy. Dawno nikt nie dostarczył mi takich wrażeń muzycznych, jak właśnie norweski zespół A – ha! Szukasz doskonałej płyty, postaw właśnie na „Cast in Steel”.
Wielki powrót Sośnickiej
Zdzisława Sośnika to gwiazda polskiej piosenki. Znana kilku pokoleniom zniknęła ze sceny muzycznej na jakiś czas. Teraz powraca do nas albumem „Tańcz choćby płonął świat”. Albumem, który naprawdę zasługuje na uwagę tych, którzy kochają muzykę na najwyższym poziomie.
„Tańcz choćby płonął świat” to pierwszy od siedemnastu lat album polskiej piosenkarki. Inspiratorem jego powstania był Romuald Lipko, który wszystkim miłośnikom polskiej muzyki kojarzy się z Budką Suflera. To właśnie on jest autorem piosenki – prezentu, która nosi tytuł identyczny jak cały album.
Płyta to zbiór utworów o różnym charakterze. Znalazły się tutaj piosenki typowo taneczne, melancholijne ballady, klasyczny swing oraz kołysanka, która każdego z nas może doskonale ułożyć do snu.
Wszystkie piosenki artystka wykonuje z pełnym zaangażowaniem i właściwą dla niej perfekcją. Każdy dźwięk dopracowany jest w najmniejszym szczególe. Do tego dochodzą rewelacyjne teksty takich autorów, jak Jacek Cygan oraz Bogdan Olewicz.
Płyta „Tańcz choćby płonął świat” to idealny wybór dla tych, którzy szukają muzyki zachwycającej nie tylko dźwiękiem. To także fantastyczne, pozytywne i niezwykle głębokie teksty, które każdego z nas mogą skłonić do choćby chwili refleksji. Jedno jest pewne: Zdzisława Sośnicka przeżywa właśnie swój wielki powrót!
„Tańcz choćby płonął świat” to pierwszy od siedemnastu lat album polskiej piosenkarki. Inspiratorem jego powstania był Romuald Lipko, który wszystkim miłośnikom polskiej muzyki kojarzy się z Budką Suflera. To właśnie on jest autorem piosenki – prezentu, która nosi tytuł identyczny jak cały album.
Płyta to zbiór utworów o różnym charakterze. Znalazły się tutaj piosenki typowo taneczne, melancholijne ballady, klasyczny swing oraz kołysanka, która każdego z nas może doskonale ułożyć do snu.
Wszystkie piosenki artystka wykonuje z pełnym zaangażowaniem i właściwą dla niej perfekcją. Każdy dźwięk dopracowany jest w najmniejszym szczególe. Do tego dochodzą rewelacyjne teksty takich autorów, jak Jacek Cygan oraz Bogdan Olewicz.
Płyta „Tańcz choćby płonął świat” to idealny wybór dla tych, którzy szukają muzyki zachwycającej nie tylko dźwiękiem. To także fantastyczne, pozytywne i niezwykle głębokie teksty, które każdego z nas mogą skłonić do choćby chwili refleksji. Jedno jest pewne: Zdzisława Sośnicka przeżywa właśnie swój wielki powrót!
środa, 16 września 2015
Nowa płyta Schulza
Robin Schulz to prawdopodobnie obecnie najbardziej popularny didżej w Europie, który ma wielu zwolenników i jak się okazuje jego pierwsza płyta promowana hitowym singlem Prayer In C okazała się wielkim sukcesem. Obecnie wraca on do sprzedaży z nową płytą pod tytułem Sugar, która jest promowana singlem o tym samym tytule. W tej płycie stara się on postawić na taką samą formę, która już się sprawdziła i dba o to, by promować ten tytułowy singiel. Można jednak przypuszczać, że płyta, która pojawiła się w sprzedaży będzie miała problem z powtórzeniem sukcesu, jaki odniósł debiutancki krążek. Jak się bowiem okazuje płyta nie jest już tak dobrze przygotowana i muzycznie mimo, że podobna to brakuje jej tego błysku, który jest tak bardzo ważny. Trzeba się liczyć z tym, że będzie się nieźle sprzedawać, ale będzie to przede wszystkim na fali sprzedaży opartej na popularności pierwszej płyty. Natomiast ten krążek będzie miał problem, by zbudować grono nowych zwolenników Schulzowi, któremu jak się wydaje brakło tym razem tak dobrego pomysłu. Oczywiście życie to zweryfikuje już nie długo i okaże się jak ta płyta będzie się sprzedawać, ale o sukces na miarę Prayer in C będzie niestety bardzo trudno.
Slayer wraca po 6 latach
Slayer to niekwestionowana gwiazda trash metalu, która ma na swoim koncie wiele świetnych krążków, ale przez ostatnie 6 lat nie wykazywał się aktywnością. Wraca płytą Repentless, która jest na pewno odpowiedzią na oczekiwania fanów, którzy musieli mieć wiele cierpliwości, by w końcu tej nowej płyty się doczekać. Krążek starannie przygotowany został zarejestrowany w studiu nagraniowym w Los Angeles pod okiem doświadczonego Terry’ego Date’a, który współpracował z wieloma zespołami, które starają się tworzyć na podobnym gruncie muzycznym jak Slayer. Płyta jest udana, ale nieco inna od wcześniejszej twórczości Slayera. Przygotowana przede wszystkim w nowym składzie, co na pewno wpływa na niektóre dźwięki jakie usłyszymy. Oczywiście Slayer postarał się o przygotowanie dla nas dobrego krążku, który posłucha się z przyjemnością, gdy jest się fanem trashmetalu, ale jeśli wycięłoby się niektóre fragmenty płyty to mogę przypuszczać, że część fanów nie poznałaby, że przygotowane utwory zostały zrealizowane właśnie przez Slayera. To pokazuje, że tak naprawdę każdy autor może się nieco zmienić i czasami postawić na inne formy muzyczne, jeśli nie całościowo to przynajmniej w niektórych utworach.
czwartek, 13 sierpnia 2015
W opozycji do trendów i mody po raz dwudziesty drugi
Fani „ciężkiego brzmienia” z pewnością będą mogli zaliczyć mijające lato do udanych. Co ważne, będzie to możliwe nie tylko za sprawą fantastycznej pogody, ale również dzięki ich ulubionym wykonawcom i ich nadspodziewanej niemal aktywności. Na liście zespołów, które zyskały już sobie status kultowych, a teraz zapowiedziały wydanie nowej płyty, znalazła się między innymi grupa Motorhead.
Lemmy Kilmister to osoba, o której nie bez przyczyny mówi się jako o jednej z największych gwiazd ciężkiego brzmienia rozumianego jako całość, a sama grupa Motorhead to po prostu zespół, bez którego scena ta najprawdopodobniej nie istniałaby w swoim obecnym kształcie. Nie można mówić inaczej o grupie, która w 2015 roku ma wydać już dwudziesty drugi album studyjny i której wcześniejsze płyty zachwycały różnorodnością, bezkompromisowością i innowacyjnością.
„Bad Magic” to trzynaście utworów, które potwierdzają, że dla zespołu obchodzącego w tym roku czterdziestolecie obecności na scenie, mody i trendy nie mają żadnego znaczenia. Mamy tu do czynienia nie tylko z ostrymi, jak brzytwa utworami, ale i z fenomenalną sekcją rytmiczną i wspaniałymi melodiami. Wysoki poziom to także zasługa inteligentnych tekstów zadających kłam stereotypowemu postrzeganiu „ciężkiego brzmienia”.
Lemmy Kilmister to osoba, o której nie bez przyczyny mówi się jako o jednej z największych gwiazd ciężkiego brzmienia rozumianego jako całość, a sama grupa Motorhead to po prostu zespół, bez którego scena ta najprawdopodobniej nie istniałaby w swoim obecnym kształcie. Nie można mówić inaczej o grupie, która w 2015 roku ma wydać już dwudziesty drugi album studyjny i której wcześniejsze płyty zachwycały różnorodnością, bezkompromisowością i innowacyjnością.
„Bad Magic” to trzynaście utworów, które potwierdzają, że dla zespołu obchodzącego w tym roku czterdziestolecie obecności na scenie, mody i trendy nie mają żadnego znaczenia. Mamy tu do czynienia nie tylko z ostrymi, jak brzytwa utworami, ale i z fenomenalną sekcją rytmiczną i wspaniałymi melodiami. Wysoki poziom to także zasługa inteligentnych tekstów zadających kłam stereotypowemu postrzeganiu „ciężkiego brzmienia”.
"Męskie" piosenki w kobiecej interpretacji
Na powrót na scenę muzyczną Natalie Imbruglia warto czekać nie tylko dlatego, że mamy do czynienia z wyjątkową wokalistką o mocnym głosie, zamiłowaniu do oryginalnych rozwiązań i odważnych tekstach. O tym, że jej najnowsza płyta może być wyjątkowa niech świadczą już choćby te informacje na jej temat, którymi dysponujemy w tym momencie, a więc na kilkanaście dni przed premierą.
Sam pomysł na płytę „Male” nie jest nowy, już wcześniej na podobną zabawę zdecydowała się bowiem Tori Amos. Nie można jednak nie zgodzić się z osobami uważającymi, że mówimy o propozycji, która nigdy nie straci na znaczeniu, im więc więcej artystów zdecyduje się na przetestowanie jej w praktyce, tym lepiej dla muzyki i jej odbiorców. O co chodzi? Pomysł jest prosty, a jednocześnie genialny, na nowej płycie Natalie zapoznamy się bowiem z jej interpretacjami wielkich utworów znanych nie tylko z tego, że wpływały na kształt sceny rozrywkowej na świecie, ale i z tego, że były wykonywane przez panów i w zbiorowej świadomości funkcjonują jako „męskie”. Artystka nie stawia sobie przy tym żadnych niepotrzebnych ograniczeń. Wybiera utwory znajdujące się na przeciwległych muzycznych biegunach i pochodzące z różnych okresów.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Kasia Kowalska na Woodstocku 2014
Czy Kasia Kowalska to ktoś, kogo moglibyśmy się spodziewać na Przystanku Woodstock, czyli w miejscu, gdzie raczej kobiece gwiazdy pojawiają się dość rzadko, a te, które w dodatku aspirują do nietuzinkowego artyzmu, pojawiają się w ogóle sporadycznie? Jak się okazuje, najważniejszy jest repertuar w połączeniu z odpowiednimi umiejętnościami scenicznymi artystki, by koncert na tym festiwalu był udany. No i nie należy zapominać, że chociaż szerszej publiczności Kasia Kowalska często prezentuje się jako wokalistka raczej umiarkowana, śpiewająca lekkie piosenki rockowe zahaczające nawet o pop, to jej prawdziwe korzenie są zdecydowanie cięższe i zazwyczaj to właśnie w cięższym graniu odnajduje się zdecydowanie lepiej. W 2014 roku była w wyjątkowo dobrej formie i chociaż nie zdobyła lauru publiczności, była bardzo bliska tego wyróżnienia. Kto tam był, może teraz powspominać, a kogo nie było, może posłuchać tej piosenkarki w repertuarze, z którego zna ją trochę słabiej, chociaż na pewno bardzo wiele osób nawet niezainteresowanych cięższym graniem pamięta te trochę cięższe początki wielkiego śpiewania Kasi Nosowskiej.
piątek, 31 lipca 2015
Muzyczne spotkanie z poezją księdza Twardowskiego
Płyta „On. Wiersze Ks. Jana Twardowskiego” to jeden z elementów oryginalnego projektu Słowo Zabiera Głos. Projekt powstał z inicjatywy społecznego komitetu pragnącego, aby setna rocznica urodzin znakomitego księdza-poety mogła zostać wykorzystana jako okazja do zaprezentowania jego twórczości kolejnym pokoleniom i nie można nie zgodzić się z tym, że wyjątkowe wydawnictwo muzyczne jawi się w tym kontekście jako strzał w dziesiątkę.
Album zawiera jedenaście utworów, a ich powstanie nie byłoby możliwe, gdyby nie mądra, inteligentna, piękna i wyjątkowo optymistyczna poezja Twardowskiego. Nie da się jednak ukryć, że o sile albumu decydują również jego twórcy, w tym zwłaszcza urzekający głos Weroniki Korthals. Gdyby nie zaproponowane przez nich brawurowe interpretacje utworów księdza, mielibyśmy do czynienia z jedną z wielu melorecytacji. Zyskaliśmy jednak mocne utwory dopracowane muzycznie i wokalnie, a więc takie, które są w stanie przetrwać próbę czasu zachwycając nie tylko w dniu wydania płyty, ale również w kolejnych latach. Poezja księdza Jana Twardowskiego jest tak świeża i niespotykana, że zawsze zasługuje na propagowanie. Płyta „On...” to przy tym najlepszy z możliwych hołdów składanych jej autorowi.
Album zawiera jedenaście utworów, a ich powstanie nie byłoby możliwe, gdyby nie mądra, inteligentna, piękna i wyjątkowo optymistyczna poezja Twardowskiego. Nie da się jednak ukryć, że o sile albumu decydują również jego twórcy, w tym zwłaszcza urzekający głos Weroniki Korthals. Gdyby nie zaproponowane przez nich brawurowe interpretacje utworów księdza, mielibyśmy do czynienia z jedną z wielu melorecytacji. Zyskaliśmy jednak mocne utwory dopracowane muzycznie i wokalnie, a więc takie, które są w stanie przetrwać próbę czasu zachwycając nie tylko w dniu wydania płyty, ale również w kolejnych latach. Poezja księdza Jana Twardowskiego jest tak świeża i niespotykana, że zawsze zasługuje na propagowanie. Płyta „On...” to przy tym najlepszy z możliwych hołdów składanych jej autorowi.
czwartek, 30 lipca 2015
Soufly - wysokie loty
Soulfly to jedna z tych grup, których po prostu nie wypada przedstawiać, miłośnicy ciężkiego brzmienia znają ją bowiem znakomicie. To jednak również jeden z tych zespołów, którymi warto się zainteresować nawet, jeśli nie jest się fanem metalu, mamy bowiem do czynienia z grupą innowacyjną, która nie tylko sama nie naśladuje, ale również skłania innych do analizowania jej utworów i wyciągania z nich dla siebie tego, co najlepsze.
Amerykański zespół powstał w odległym roku 1997, choć więc daleko mu do miana metalowych weteranów, trudno też utrzymywać, że jego problemem może być typowa dla debiutantów trema i zakłopotanie. Fanów na całym świecie zespół zdobywa między innymi dlatego, że od samego początku działalności scenicznej unika tego, co jednoznaczne. Tworzy muzykę, która znajduje się na pograniczu groove, trash oraz nu metalu, gdy jednak pojawia się okazja do tego, aby poflirtować z innymi gatunkami, muzycy z niej korzystają.
W połowie sierpnia premierę będzie miał kolejny jej album. Płyta „Archangel” zapowiada się przy tym nie mniej znakomicie niż wcześniejsze wydawnictwa zespołu. Sami członkowie zespołu zwracają uwagę na jej wyrazistość i swego rodzaju mistyczność, warto więc odliczać dni do premiery.
Amerykański zespół powstał w odległym roku 1997, choć więc daleko mu do miana metalowych weteranów, trudno też utrzymywać, że jego problemem może być typowa dla debiutantów trema i zakłopotanie. Fanów na całym świecie zespół zdobywa między innymi dlatego, że od samego początku działalności scenicznej unika tego, co jednoznaczne. Tworzy muzykę, która znajduje się na pograniczu groove, trash oraz nu metalu, gdy jednak pojawia się okazja do tego, aby poflirtować z innymi gatunkami, muzycy z niej korzystają.
W połowie sierpnia premierę będzie miał kolejny jej album. Płyta „Archangel” zapowiada się przy tym nie mniej znakomicie niż wcześniejsze wydawnictwa zespołu. Sami członkowie zespołu zwracają uwagę na jej wyrazistość i swego rodzaju mistyczność, warto więc odliczać dni do premiery.
piątek, 17 lipca 2015
Księga dusz legend heavy metalu
Osoby zachwycone możliwościami, jakie stwarza muzyka heavy metalowa mogą mówić o naprawdę dużym szczęściem. Owszem, gatunek ten podlega zmianom i nie wszystkie zespoły budzą jednakowe uznanie ze względu na swoje dokonania muzyczne. Istnieje jednak pewna liczba kapel, na które zawsze można liczyć. Ich członkowie nie zamierzają przechodzić na emeryturę, a niemal każde zaproponowane przez nich wydawnictwo charakteryzuje się innowacyjnością i wnosi coś oryginalnego, co potem jest naśladowane i rozwijane przez innych. Jedną z takich kapel jest bez wątpienia Iron Maidem, którego płyta „The Book Of Souls” jest już szesnastym albumem studyjnym wydanym w czasie trwania wieloletniej kariery.
Tym razem Anglicy udali się do Paryża, aby przygotować materiał na swoje nowe wydawnictwo, a sam proces nagrywania różnił się nieco od tego, do czego przyzwyczaili nie tylko swoich fanów, ale w jakimś stopniu również samych siebie. Część utworów została napisana już w studio, niemal natychmiast ruszały więc próby przed nagraniem. Szybkość procesu dała tym piosenkom świeżość i trudno nie zgodzić się z tym, że ma się wrażenie, że mowa w ich przypadku o nagraniach koncertowych. Płyta to zatem kolejny eksperyment potwierdzający wysoką formę Iron Maiden.
Tym razem Anglicy udali się do Paryża, aby przygotować materiał na swoje nowe wydawnictwo, a sam proces nagrywania różnił się nieco od tego, do czego przyzwyczaili nie tylko swoich fanów, ale w jakimś stopniu również samych siebie. Część utworów została napisana już w studio, niemal natychmiast ruszały więc próby przed nagraniem. Szybkość procesu dała tym piosenkom świeżość i trudno nie zgodzić się z tym, że ma się wrażenie, że mowa w ich przypadku o nagraniach koncertowych. Płyta to zatem kolejny eksperyment potwierdzający wysoką formę Iron Maiden.
wtorek, 30 czerwca 2015
Pitbull i jego „Dale”
Na początku karierę w przemyśle muzycznym robiło się poprzez zagranie kilku dobrych koncertów, wydanie płyty i regularne pojawianie się w radio, które było głównym przekaźnikiem muzyki dla większości społeczeństwa. Trochę później najważniejsze stały się dobre teledyski, które do artysty przyciągały uwagę, by potem dopiero fani mogli go poznać. Droga do kariery w dzisiejszych czasach jest trochę inna, bo nawet jeśli nie jest to podstawowe miejsce działania poważniejszych artystów, to Youtube jest podstawową platformą, na której artysta daje się poznać swoim fanom i gdzie zdobywa prawdziwą popularność. Taka była właśnie kariera dość prowincjonalnego Pitbulla, o którym słyszała głównie rodzina i przyjaciele. Aż do momentu, kiedy stał się gwiazdą Youtube z ponad 7 miliardami wyświetleń jego teledysków. Dzisiaj już jego single i albumy sprzedają się w milionowych nakładach, a prezentowany Dale, chociaż jest to płyta hiszpańskojęzyczna, kolekcjonuje laury na całym świecie. Jeśli komuś udało się przetrwać bez zapoznania się z dokonaniami Pitbulla, lato jest najlepszym okresem, by nadrobić wszystkie swoje zaległości przynajmniej na tym jednym polu.
25 lat wyjątkowego brzmienia
Closterkeller jest formacją bardzo nietypową jak na polskie warunki muzyczne. Nie jest to ani typowy zespół „rockowy”, który gra piosenki pasujące idealnie do radia, ani nawet nie jest to kapela eksperymentująca z różnymi stylami i szukająca swojej drogi artystycznego wyrazu w muzyce. W ogóle słowo „kapela” nie pasuje do Closterkeller ani odrobinę. Ten zespół to od początku dobrze rozumiany przez wszystkich jego członków projekt artystyczny, który ma swoją ścieżkę i nieprzerwanie od ćwierć wieku nią podąża. Formacja gra tak zwany rock „klimatyczny”, który doczekał się szerokiego grona własnych fanów, chociaż właściwie należałoby powiedzieć, że ich sobie wyhodował, ponieważ ta formacja od początku trudna jest do samoistnego polubienia ze względu na wielkie różnice w ich formie w stosunku do tego, czego słuchamy na co dzień. Deja Vu nie jest typowo wspominkowym albumem, ale raczej reedycją ważnej płyty wykonaną na 25 lat po rozpoczęciu koncertowania przez tę niezwykle charakterystyczną ekipę. Głos szalenie charyzmatycznej liderki zespołu dalej niezmiennie powoduje, że włosy człowiekowi dęba stają.
poniedziałek, 1 czerwca 2015
Wspaniały głos na żywo
Jakość odsłuchu zależy niestety od tego, na jakim sprzęcie odtwarzamy muzykę. Tego szczegółu się nie przeskoczy. Bardzo mocno jednak muzyka jest też zmieniana przez to, co producent wykręci na konsoli muuzycznej i przez to, w jaki sposób będzie nagrywał poszczególne instrumenty i wokale. Zwłaszcza w przypadku ogólnie rozumianej muzyki rozrywkowej mamy z tym problem. Dlatego tak wielkie znaczenia mają rejestrowane na żywo koncerty, ponieważ wtedy może i dalej nie jesteśmy w stanie nic poradzić na pierwszy z problemów, ale nie ma już problemu drugiego. Jeśli w dodatku nagrywane są tak ciekawe osobowości, jak Patrycja Markowska, możemy liczyć na trochę inne interpretacje jej najbardziej znanych utworów, niżeli na płytach nagrywanych w studio. Ten album powstał głównie na podstawie płyty Alter Ego, ale trzeba podkreślać, że na wydawnictwie studyjnym pojawiły się interpretacje piosenek uznane w tamtym momencie z różnych powodów za najlepsze. W albumie nagrywanym na żywo dostaniemy propozycje w takiej formie, w jakiej najlepiej je czuje sama artystka, co jest zawsze wielkim przeżyciem dla osób naprawdę czujących muzykę. No i Patrycja Markowska ma też okazję udowodnić nam, że karierę zrobiła nie tylko dzięki nazwisku.
piątek, 22 maja 2015
Violetta powoli pobija polskie serca
Dla wielu osób cały czas pozostaje tajemnicą, kim jest Violetta. Coraz większej grupie nie trzeba tego już tłumaczyć, ale jeśli ktoś nie miał okazji się z nią spotkać, spieszymy z krótkim życiorysem, ponieważ jest on bardzo ciekawy. Tak naprawdę mamy bowiem do czynienia z osobą, która nie istnieje. Violetta jest główną postacią show na Disney Channel, które skupia się na muzyce i śpiewie. Violetta jest tam postacią tytułową i główną bohaterką show, młodą dziewczyną, która trafiła do szkoły z internatem dla wybitnie uzdolnionych muzycznie młodych osób. Można powiedzieć, że jest kolejną z wielkich gwiazd muzycznych promowanych przez kanał Disneya. Tym razem jest to gwiazda latynoska, ponieważ produkcja całego serialu odbywa się w Argentynie i ma charakter musicalu połączonego z klasyczną południowoamerykańska telenowelą.
Muzyka, którą dostajemy, nie jest oczywiście specjalnie ambitna. Jest to pop zmiksowany z różnymi rytmami południowoamerykańskimi. Jest on jednak pełen energii, radości i po prostu jest to muzyka bardzo pozytywna, która szczególnie dobre wrażenie robi na ludziach młodych. Jest to wreszcie coś bez przemocy, bez nadmiaru seksu i z potężną dawką pozytywnego przesłania.
czwartek, 21 maja 2015
To nie szatan, to gitara
Ciężkie brzmienia nad Wisłą mają bardzo utrudnioną drogę do słuchacza. Jeśli tylko w jakimś utworze jest trocheja dużo gitary, od razu przed bramą lokalu, gdzie ma się odbywać koncert takiej kapeli, pojawia się kółko modlitewne próbujące egzorcyzmować struny. Bardzo wiele z tego powodu tracimy, ponieważ w wielu przypadkach oprócz tej strasznej ciężkiej gitary potrafią pojawić się skrzypce, wspaniały, operowy głos wokalistki lub niezwykle doniosłe i ważne teksty. Apocalyptica jest dobrym przykładem połączenia styli, które razem dają nam ciężki metal. Którą dokładnie jego odmianę? Ciężko powiedzieć, bo panowie pewnie sami za bardzo się nie interesują klasyfikacją i wolą tworzyć po prostu dobre rzeczy z różnych nomem omen parafii. W przypadku tego zespołu nie można za bardzo liczyć na piękne wokale, ale za to jest wspaniała sekcja smyczkowa, która w bardzo wielu utworach jest niemal przed gitarami, co w przypadku takich zespołów zdarza się bardzo rzadko. Nie jest to oczywiście pierwszy album formacji, więc oddani fani na pewno wiedzą, czego się tutaj spodziewać. Osoby, które prędzej nie miały okazji się spotkać z tymi brzmieniami, a w radio raczej ich nie usłyszą, mają ciekawą okazję do poznania nowych brzmień.
czwartek, 14 maja 2015
Wiersze Jarosława Iwaszkiewicza śpiewane przez Mirosława Czyżkiewicza
„Muzyka wieczorem”, czyli pierwsza część tytułu albumu, jest nawiązaniem do tomiku wierszy Jarosława Iwaszkiewicza, który pojawił się na półkach księgarni w 1980 roku, w okresie największego napięcia społecznego, zaraz przed jego wybuchem. Oczywiście w tym czasie dusza poety nie żyła polityką, bo gdyby tak było, pewnie dzisiaj nie mielibyśmy okazji pochylić się nad tym wydawnictwem. Powstało ono bowiem jako efekt przemyśleń multiinstrumentalisty i bardzo wszechstronnego artysty, Mirosława Czyżkiewicza, który zaczytując się wierszami Iwaszkiewicza przez wiele wieczorów postanowił, że powinien dodać do nich cząstkę siebie i zaprezentować je szerszej publiczności. W końcu kto dzisiaj czyta wiersze?
Mamy do czynienia z płytą naprawdę niezwykłą w naszych obecnych czasach. Oczywiście takich wydawnictw pojawia się coraz więcej, ale trafiają w nasze ręce tak rzadko, że równie dobrze mogłoby ich nie być w ogóle. Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę przemyśleń i na poczucie czegoś czasie kontaktu z muzyką, z pięknymi balladami, a nie tylko z piosenkami o tym, co ten czy inny raper ma nad głową, warto jest sięgnąć po tę właśnie pozycję i poczuć, że dla odmiany, ma się kontakt z prawdziwą, czystą sztuką.
piątek, 24 kwietnia 2015
Prawda o współczesnym rapie
Gang Albanii jest malowany na najgorszą patologię, jaka pojawiła się w ostatnich latach. Sęk w tym, że nie jest to coś, co „się pojawiło”, ale zostało stworzone przez trzy znane postaci polskiego rapu, które w dodatku posiadają nie tylko wieloletnie doświadczenie na scenach, ale jeszcze bardzo potężny dorobek i o zgrozo, szacunek innych raperów. Panowie odkryli jakiś czas temu, że od niedawna najlepiej sprzedaje się wizerunek bananowego dziecka, handlarza narkotyków, playboya i co tam jeszcze połączonego w jedną rapową całość podlaną klubowymi Beatami, których nie usłyszymy na Majorce czy Ibizie, ale na pewno pojawią się w każdej remizie. To, co początkowo miało być żartem z całej rapowej sceny muzycznej, naglę, dzięki dobrej jakości wykonania pod względem flow i beatów, okazało się wielkim przebojem zwłaszcza wśród młodszych słuchaczy muzyki wszelakiej. Można się martwić, czy traktująca cały projekt na poważnie młodzież nie zrobi sobie Gangiem Albanii krzywdy, co zresztą już się zdarzało, ale jeśli przypomnimy sobie, że w naszej młodości słuchaliśmy Nagłego Ataku Spawacza i jakoś żyjemy, to uświadomimy sobie, że nasz strach przed raczej komicznym Gangiem Albanii jest raczej na wyrost. Warto posłuchać i się pośmiać.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Bałkańskie rytmy na polskiej ziemi
„Kayah & Bregović” to nie tylko jedna z najbardziej kontrowersyjnych, ale i jedna z najlepszych płyt, jakie ukazały się w naszym kraju po roku 1989. Podbiła serca słuchaczy w roku 1999, szesnaście lat później cieszy się jednak równie dużą popularnością. Wiele osób deklaruje, że to właśnie ta płyta sprawiła, że rozkochały się w głosie Kayah i naprawdę trudno się im dziwić.
Warto zresztą wspomnieć o tym, że kontrowersje nie dotyczą samej zawartości albumu, ta bowiem została dobrana w sposób perfekcyjny. Szalone bałkańskie rytmy, przy których można tańczyć choćby na stole, mieszają się z nastrojowymi balladami, na uwagę zasługują przy tym piękne, przenikliwe teksty, które inspirowane są oryginalnymi tekstami piosenek wykorzystywanych w albumie. O płycie nie mówi się z największym entuzjazmem przede wszystkim dlatego, że zaraz po jej wydaniu okazało się, że kwestie związane z prawami autorskimi zostały zaniedbane w skandaliczny sposób. Gdy jednak zapomnimy na moment o dość niefrasobliwym podejściu Bregovicia do praw do muzyki, musimy zgodzić się z tym, że mamy do czynienia z albumem niemal doskonałym.
Warto zresztą wspomnieć o tym, że kontrowersje nie dotyczą samej zawartości albumu, ta bowiem została dobrana w sposób perfekcyjny. Szalone bałkańskie rytmy, przy których można tańczyć choćby na stole, mieszają się z nastrojowymi balladami, na uwagę zasługują przy tym piękne, przenikliwe teksty, które inspirowane są oryginalnymi tekstami piosenek wykorzystywanych w albumie. O płycie nie mówi się z największym entuzjazmem przede wszystkim dlatego, że zaraz po jej wydaniu okazało się, że kwestie związane z prawami autorskimi zostały zaniedbane w skandaliczny sposób. Gdy jednak zapomnimy na moment o dość niefrasobliwym podejściu Bregovicia do praw do muzyki, musimy zgodzić się z tym, że mamy do czynienia z albumem niemal doskonałym.
środa, 8 kwietnia 2015
Selah Sue w poszukiwaniu muzycznej drogi
Muzyka belgijska nie jest już tak popularna w Europie, jak miało to miejsce pod koniec ubiegłego wieku, nie można jednak zapominać o pewnych wyjątkach od tej reguły. Jednym z nich jest dorobek muzyczny Selah Sue – piosenkarki i autorki tekstów urodzonej w 1989 i potwierdzającej, że naprawdę dobra muzyka nie zna ograniczeń stylistycznych i gatunkowych. W swoich utworach Selah Sue garściami czerpie z tego, co może jej zaoferować reggae, rock, funk i soul, na jej najnowszej płycie potwierdza zaś, że również utwory hip-hopowe nie są jej wcale obce.
Druga płyta wokalistki – wydany w 2015 roku album „Reason” była jednym z najbardziej wyczekiwanych albumów nie tylko w Belgii, ale i w innych częściach świata. Trudno się temu dziwić, skoro powstała po czterech latach od chwili wydania debiutanckiej płyty. Sama artystka zastrzega, że nowy album nie świadczy o tym, że znalazła się u kresu swojej muzycznej drogi. Przeciwnie, poszukiwania nadal trwają, a zarówno zróżnicowanie stylistyczne płyty, jak i długi czas jej przygotowania stanowią tego najlepszy dowód. Jeśli jednak kolejne albumy mają być tak samo dobre, warto będzie na nie czekać.
Druga płyta wokalistki – wydany w 2015 roku album „Reason” była jednym z najbardziej wyczekiwanych albumów nie tylko w Belgii, ale i w innych częściach świata. Trudno się temu dziwić, skoro powstała po czterech latach od chwili wydania debiutanckiej płyty. Sama artystka zastrzega, że nowy album nie świadczy o tym, że znalazła się u kresu swojej muzycznej drogi. Przeciwnie, poszukiwania nadal trwają, a zarówno zróżnicowanie stylistyczne płyty, jak i długi czas jej przygotowania stanowią tego najlepszy dowód. Jeśli jednak kolejne albumy mają być tak samo dobre, warto będzie na nie czekać.
piątek, 27 marca 2015
Piasek, Holendrzy i... najnowsza historia polskiej piosenki
Andrzej Piaseczny, znany też jako Piasek, to artysta, który już wiele lat temu zdobył sobie uznanie fanów. Co więcej, ostatnie kilka lat to okres swego rodzaju renesansu jego popularności, Piaska odkrywają bowiem kolejne pokolenia zachwycone jego przenikliwością, serdecznością, ciepłem oraz wrażliwością. Najnowszy album artysty zatytułowany „Kalejdoskop” może powtórzyć sukces wcześniejszych wydawnictw, a niebanalny pomysł na jego realizację sprawia, że jest on w stanie zainteresować swoją zawartością nawet te osoby, które nigdy nie uznawały się za fanów Piasecznego.
Już na wstępie warto podkreślić, że Piasek poprosił o pomoc w realizacji albumu muzyków z The Metropole Orkest – holenderskiej orkiestry uważanej za jedną z najciekawszych orkiestr towarzyszących wykonawcom muzyki rozrywkowej. Oprawa muzyczna nie jest jednak wcale jedynym przyjemnym zaskoczeniem, nie mniej istotne wydaje się bowiem i to, że same kompozycje mogą zachwycić nawet osoby o najbardziej wyszukanych gustach. Kto nie chciałby bowiem usłyszeć, jak brzmią w wykonaniu Piasecznego utwory pierwotnie wykonywane przez Nosowską, Myslovitz oraz Bartoszewicz?
środa, 18 marca 2015
Mroczny spacer po nocnym Londynie
The Prodigy to zespół o ugruntowanej pozycji na rynku, nie można jednak nie dostrzec tego, że jego ostatnie albumy studyjne nie cieszyły się aż tak dużą popularnością, jak wcześniejsze produkcje. Fani zarzucali muzykom odejście od tego, co ich charakteryzowało i naśladownictwo, a więc znaczące obniżenie poprzeczki, a i krytycy muzyczni nie byli zachwyceni, brakowało im bowiem zadziorności, która sprawiła, że The Prodigy wybił się na tle dziesiątek niemal takich samych zespołów. Nawet osoby podchodzące do nowego albumu z dużą dozą sceptycyzmu już choćby po to, aby się nie rozczarować, nie powinny być jednak zawiedzione – wydany w 2015 roku album „The Day Is My Enemy” to powrót zespołu w naprawdę dobrym stylu.
Płyta to swego to swego rodzaju przewodnik po nocnym życiu Londynu, mylą się jednak osoby, które w czternastu kolejnych utworach oczekują relacji z pełnych dobrej zabawy imprez. Emocją, która zwraca na siebie uwagę na tym krążku jest przede wszystkim gniew i to on dominuje w każdym dźwięku. Płycie można zarzucać pewien brak różnorodności, ostrość i wyrazistość sprawia jednak, że album nie musi bać się krytyki.
wtorek, 17 marca 2015
Marina po życiowym zakręcie
Marina Diamiandis znana lepiej jako Marina and The Diamonds uznała najwyraźniej, że jej publiczność wystarczająco długo czekała na nowy album. 2015 rok przyniósł więc niemały prezent dla osób, które zachwyciły się wcześniejszymi albumami artystki. Poprzednie wydawnictwo ukazało się w roku 2012, uzasadnione było więc oczekiwanie dość radykalnych zmian. Rzeczywiście, zmiany te nastąpiły, dotyczą przy tym nie tylko muzyki, ale i życia samej Mariny.
Osoby zakochane w alter ego artystki, jakim była niewątpliwie Electra Heart z jej ostatniego albumu, mogą być nieco zawiedzione. W nowym albumie „Froot” nie ma już po niej śladu, a Marina wcale nie jest przekonana, czy Electra kiedykolwiek wróci. Na tym nie kończą się nowości, album różni się bowiem od pozostałych zarówno brzmieniem, jak tym, co oferuje jego warstwa tekstowa. To płyta bardzo intymna, w której wokalistka rozstaje się z przeszłością, dokonuje podsumowania tego, co się nie udało, mówi o swoich błędach, a jednocześnie nie wstydzi się przyznać do tego, że jest szczęśliwa. Co ciekawe, jeden z dwunastu utworów została zainspirowany pobytem w Polsce.
środa, 4 lutego 2015
True School w polskim wydaniu
Rap dzieli się zazwyczaj na trzy szkoły. Pierwsza z nich to tak zwana stara szkoła, oldschool. Dominują w niej stosunkowo proste, ale za to bardzo agresywne teksty. Muzyka nie jest specjalnie wyszukana i czasami po prostu pojawia się dudnienie. Tutaj czasami mamy też różne wokale śpiewających refreny pań. Nowa szkoła to z kolei rap uciekający w kierunku muzyki pop. Może tu się pojawić solówka na gitarze, raper sam próbuje śpiewać, zwykle z opłakanym efektem, a teksty potrafią naśladować przeboje Justina Biebera. Dobrym przykładem jest tutaj chociażby Kanye West. Jest też jeszcze tru(e) school, tak zwana szkoła prawdziwa. Jej przedstawicielem jest właśnie Dudek.
Rap powstawał na samym początku jako chęć artystycznego wyrażenia się przez ludzi ulicy. Nie żadnych gangsterów czy przestępców. Biedne chłopaki chciały pokazać, że mają coś w głowie i chcą to wyrazić. Wierzyli i dalej wierzą w siłę słowa. I to wcale nie prostego słowa, w którym „nigga” rymuje się ze wszystkim. Tru school to poeci ulicy, róże, które wyrosły wśród betonowych płyt, jak sami określali siebie w najważniejszych utworach tego nurtu. Na płycie Dudka poznajemy właśnie takich ludzi, którzy realnie mają codo powiedzenia i chcą to zrobić w artystyczny sposób.
wtorek, 3 lutego 2015
Przegląd inspiracji Diany Krall
Wallflower t tytuł najbardziej ukochanej piosenki wszechczasów dla Diany Krall. Wykonywał go jako pierwszy Bob Dylan i Krall postanowiła także spróbować swoich sił na tym polu. W oryginale artysta grał na gitarze i harmonii, ona jest wybitną pianistką i tę część swojego talentu także włożyła w klasyczny utwór, by nadać mu nowej, własnej jakości.
Całe wydawnictwo to zestaw piosenek, które na różnych punktach kariery, albo tak jak w przypadku Wallflower, przez całą karierę miały wpływ na twórczą działalność artystki. Czasami są to przeboje bardziej statyczne i melancholijne, kiedy indziej są przepełnione energią i porywają do tańca. Najważniejsze jest jednak to, że są stworzone od zera na nowo i do tego bardzo mocno zmienił się ich wydźwięk.
Diana Krall jest śpiewaczką i pianistką jazzową, co często ostro kontrastuje z repertuarem, jaki wybrała na tę płytę. Niektórzy z coverowanych artystów nawet jasno określali się jako osoby nieprzepadające za jej stylem muzycznym, ale nie da się ukryć, że nowe spojrzenie na ich utwory jest na pewno ciekawe i nawet jeśli pozostaniemy przy zdaniu, że zawsze najlepsze są nieśmiertelne oryginały, to będziemy w stanie docenić wartość dodaną zaproponowaną przez artystkę.
Elektronika i smyczki
Natalia Kukulska bardzo zmieniła swój repertuar w ostatnich latach. Ze względu na męża bardzo mocno posunęła się w kierunku muzyki elektronicznej, chociaż cały czas jej twórczość należy klasyfikować jako czysty pop i na pewno nie można doszukiwać się tam czegoś więcej. Głos pozostał ten sam, a instrumentarium to pewnie dość materiału na niejedną pracę doktorską z teorii muzyki. Co ciekawe, bardzo często pojawiają się tutaj nie tylko instrumenty syntetyzowane przez specjalne urządzenia elektroniczne, ale także instrumenty jak najbardziej naturalne i do tego nierzadko wyjątkowo nietypowe, jak na środowisko muzyki elektronicznej.
Ten album muzyczny to jednak coś znacznie bardziej interesującego, niż tylko pop w klimatach elektronicznych. Część utworów zostało bowiem nagranych podwójnie. Pierwsza wersja to elektronika charakterystyczna dla całej płyty. Druga wersja została nagrana na żywo razem z udziałem znakomitego kwartetu smyczkowego zastępującego wszystkie elektroniczne dźwięki w piosenkach. I był to strzał w dziesiątkę. Z wydawnictwa dla niewielkiej grupy ludzi lubiących dziwne klimaty elektroniczne, płyta stała się propozycją dla bardzo szerokiego grona melomanów i miłośników jazzu.
czwartek, 8 stycznia 2015
Whitney Houston w koncertowym wydaniu
Whitney Houston to jedna z tych artystek, o których można mówić, że były ikonami kultury popularnej bez obaw o to, że popadnie się w przesadę. Obdarzona nieprzeciętną urodą i wyjątkowym głosem potrafiła wykorzystać oba dary. Zachwycała piosenkami pełnymi emocji wykonywanymi w sposób, który sprawiał, że trudno było nie współodczuwać targających nią uczuć. Okazała się przy tym naprawdę dobrą aktorką, która czarowała spojrzeniem i ściągała uwagę widzów niemal bez żadnego wysiłku. Jej przedwczesna śmierć do dziś jest przedmiotem licznych dyskusji, muzyka rozrywkowa straciła bowiem artystę zdolnego do zmieniania jej.
Album „Whitney Houston Live: Her Greatest Performences” to pierwsze wydawnictwo koncertowe w dyskografii artystki. Album jest zresztą tak samo wyjątkowy, jak jego bohaterka. Nie stanowi zapisu jednego jej koncertu, ale wybór najbardziej brawurowych wykonań zarejestrowanych na żywo. To znakomity prezent nie tylko dla fanów Whitney, ale i dla osób, które nie miały jeszcze okazji poznać bliżej jej twórczości.
środa, 7 stycznia 2015
Depeche Mode na żywo w Berlinie
Czasy, w których muzyka Depeche Mode wywracała do góry nogami fundamenty tego, co popularne i wyznaczała nowe style, mamy już z pewnością za sobą. Jedno jest jednak pewne, zespół nie zapomniał jak rozgrzać publiczność na swoich koncertach, a wykonywane w czasie ich trwania utwory brzmią tak samo świeżo, jak miało to miejsce, gdy mieliśmy okazję słuchać ich dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat temu. Trudno więc dziwić się, że nagarnia z koncertów cieszą się ogromną popularnością, a wiele zespołów młodszych stażem mogłoby jeszcze wiele nauczyć się od popularnych „Depeszów” pod tym względem.
„Live in Berlin” to zapis najlepszych fragmentów dwóch berlińskich koncertów, które odbyły się w listopadzie 2013 roku w ramach trasy koncertowej promującej płytę „Delta Machine” wydaną w tym samym roku. To znakomity album, który powinien spodobać się nie tylko największym fanom. Jego siłą jest zaangażowanie i energia bijące od członków zespołu, a także brawurowe wykonania kolejnych utworów, w których słychać ogrom pasji muzyków.
czwartek, 1 stycznia 2015
Muzyczny rok 2014 w pigułce
Dziennikarze muzyczni zatrudnieni w radiu RMF cieszą się bardzo dużym uznaniem wśród kolegów z branży, nie można przy tym upierać się, że jest to uznanie pozbawione uzasadnienia. Zaskakują znakomitą tak polskiej, jak i zagranicznej sceny muzycznej i bardzo często decydują się na edukowanie naszych rodaków promując utwory, które, być może, nie miałyby szans zwrócić na siebie uwagę szerszej publiczności ze względu na mniejszą siłę przebicia, choć przecież nie z uwagi na swoją jakość.
„RMF FM Najlepsza muzyka 2014” to jedna z najciekawszych kompilacji podsumowujących rok 2014 jaka pojawiła się w naszym kraju, a talent dziennikarzy krakowskiego radia ponownie dał o sobie znać. Zestaw muzyczny został przygotowany z bardzo dużą starannością, jego odbiorcy nie mogą więc narzekać nie tylko na sam dobór utworów, ale i na ich różnorodność. Album składa się z dwóch płyt CD, sięgając po niego fundujemy więc sobie przynajmniej kilka godzin znakomitej muzyki, która poprawia nastrój, ożywia, a czasem także skłania do refleksji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)